W lutym 2016 r. na Szkole Miłości zostałam niezwykle przemieniona. Bóg dał mi nowe serce zdolne do wybaczenia i kochania wszystkich, którzy mnie skrzywdzili. Od Szkoły nie potrafię źle o nich myśleć — po prostu ich kocham i szanuję. Wiem, że oni też są dziećmi Taty. Wcześniej nie było to dla mnie oczywiste. Ta kwestia nieraz doprowadzała mnie do stanu depresyjnego.
Doznałam też niezwykłej miłości Bożej. Zakochałam się w Nim, jak w nikim wcześniej i ta miłość nadal trwa.
Na Szkołę przyszłam z gorączką, ale i z nią Bóg się uporał podczas Modlitwy Wiernych na Eucharystii.
Bóg uwolnił mnie od depresji, a w zamian dał mi mega radość, pokój i miłość, która trwa do dzisiaj [red. w chwili otrzymania tego maila minął prawie rok od wydarzenia]!
Tydzień po Szkole Miłości rozmawiałam z koleżanką. Zaczęła mówić o naszym wspólnym koledze: – Jak ja go nienawidzę. Przed Szkołą Miłości jestem przekonana, że bym jej zawtórowała, ale teraz odpowiedziałam: – Oj nie mów tak. Koleżanka wiedziała, że byłam na Szkole Miłości, więc skomentowała: – Ale ty nadal możesz mówić, że kogoś nie lubisz! Zanim odpowiedziałam, zajrzałam do mojego serca. Nie było w nim żadnej nienawiści w stosunku do niego. Z radością odpowiedziałam: – Ale ja wszystkich lubię! Jestem zakochana w Jezusie, a On kocha wszystkich. Tak samo i ja!
Przesłała Iza (21 lat).
1 Komentarz