Bardzo lubię historię Gedeona. Spotkanie z Panem przemieniło jego życie. Bóg znalazł go pełnego lęku i nazwał „dzielnym wojownikiem” (Sdz 6, 12). Pan posłużył się nim z mocą do wybawienia Izraela od Madianitów, przy pomocy zaledwie trzystuosobowej armii. Bóg dał Gedeonowi strategię zwycięstwa, a oto co powiedział on swoim podwładnym przed bitwą: „Patrzcie na mnie i czyńcie to samo, co ja” (Sdz 7, 17).
Od swoich wojowników Gedeon wymagał tylko jednego: aby byli wpatrzeni w niego i robili to, co on. Strategia ta była ze wszech miar słuszna, ponieważ małą trzystuosobową armię Izraela nieprzyjaciel przerastał liczebnie do tego stopnia, że wojownicy prawdopodobnie zemdleliby ze strachu, gdyby skupili się na zastępach wroga. Ale to właśnie jest kluczem do zwycięstwa: kiedy my wierzymy w Boże Słowo i trwamy w nim, Pan walczy za nas! Nie chodzi o naszą własną siłę czy wpływy, nie chodzi o nasze ludzkie strategie lub plany. Chodzi o Pana, który sam o nas walczy i przyjmuje chwałę należną swemu Imieniu.
„Nie kocha się w sile rumaka; nie ma też upodobania w goleniach męża. Podobają się Panu ci, którzy się Go boją, którzy wyczekują Jego łaski” (Ps 147, 10-11).
„Jedni wolą rydwan, drudzy konie, a nasza siła w imieniu Pana, Boga naszego. Tamci się zachwiali i upadli, a my stoimy i trwamy” (Ps 20, 8-9).
Opowiadanie o Piotrze kroczącym po wodzie zawiera to samo przesłanie: utkwij oczy w Jezusie, a nie w problemie! Piotr szedł po wodzie tak długo, jak długo jego oczy były utkwione w Jezusa, ale „na widok silnego wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął (…)” (Mt 14, 28-31).
Chcę ci przekazać słowo mądrości: kiedy przechodzisz trudny czas w swoim życiu, zadawaj się tylko z ludźmi wiary. Przebywaj z osobami, które pomogą ci pozostać skoncentrowanym na Panu i będą umacniać Twoją wiarę w to, że Bóg może uczynić rzeczy niemożliwe. Kontaktuj się z tymi, którzy słuchają Pana i poprzez słowo prorocze mogą ogłosić ci życie.
W zeszłym roku leciałam z moją przyjaciółką Tessą małym samolotem z Kampali do Aruy. Zanim do niego wsiadłyśmy, modliłyśmy się o błogosławieństwo podczas podróży i dziękowałyśmy Bogu za to, że dotrzemy bezpiecznie na miejsce. Przed ostatecznym lądowaniem w Arua miałyśmy międzylądowanie w Yumbe – mieście, w którym dwa lata wcześniej wydarzyło się wiele wspaniałych cudów, skutkiem czego liczni muzułmanie nawrócili się do Jezusa. W połowie lotu nasz mały samolot zaczął się kręcić
w kółko. Za oknem kłębiły się chmury i mgła, tak że nic nie widziałyśmy. Radar nieustannie ostrzegał pilota, że zbliżamy się do ziemi, ponieważ znajdowaliśmy się nad pagórkowatym terenem. Natychmiast stanęłyśmy w autorytecie imienia Jezus wobec złej pogody i nakazałyśmy chmurom i mgle, aby się rozproszyły. Modliłyśmy się w językach i wielbiłyśmy Pana przez pozostałą część podróży. Samolotowi nie udało się wykonać międzylądowania, ale w końcu po czterdziestu minutach wylądowaliśmy szczęśliwie w Arua. Nieprzyjaciel starał się nas powstrzymać przed ewangelizacją, ale nie był w stanie. Dzięki temu, że nasze oczy były utkwione w Jezusie i uznałyśmy za fakt to, że większy jest Ten, który jest z nami, niż ten, który jest w świecie (por. 1 J 4, 4), zachowałyśmy spokój i przejęłyśmy autorytet nad nieprzyjacielem. Oczywiście, że wróg nie chciał, aby Słowo Boże było głoszone w Yumbe, mieście w którym mieszka wielu muzułmanów.
źródło: Zwycięstwo w bramie oczu — Maria Vadia s. 91 – 93 | Książka do kupienia TUTAJ
Komentarz