List do Rzymian 12, 2 „Nie bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe”.
Zanim rozpoczniemy ten rozdział, chcę zaprosić każdego z was do tego, by zaczął myśleć w kategoriach prawdy i kłamstw. Mam nadzieję, że przy jego końcu będziemy w stanie odpowiedzieć na dwa pytania:
- „W jakie kłamstwa, wypowiadane na mój temat, uwierzyłem jako w prawdę”?
- „W jakie kłamstwa, które sam wypowiadałem na własny temat, uwierzyłem jako w prawdę”?
Następująca historia, wspomniana już krótko w drugim rozdziale, warta jest przytoczenia tutaj w całości, pokazuje bowiem wyraźnie, jak kłamstwa mogą się stać naszą rzeczywistością.
Kiedyś poproszono mnie, abym zajęła się piękną nastolatką. Dziewczyna wyglądała fantastycznie. Rodzina uważała, że jest umysłowo, a przynajmniej nerwowo, chora, ponieważ nie chciała się pokazywać publicznie, nie ukrywszy uprzednio twarzy za opadającym na oczy kapeluszem lub chustką. Po dziesięciu minutach rozmowy z pacjentką zorientowałam się, że jej matka przynajmniej dziesięć razy dziennie nazywała ją brzydulą. Umysł tej biednej dziewczyny zaczął wierzyć w kłamstwo, a potem działać zgodnie z nim, zmuszając ją do zasłaniania anielsko pięknej twarzy. Kłamstwo o tym, że jest brzydka, stało się dla niej prawdą. W rzeczywistości jest piękna.
Kłamstwo, które najczęściej słyszę od chrześcijan w mojej praktyce brzmi: „Nic nie jestem warty”. Jeśli to jest twoja prawda, prawdopodobnie wierzysz w coś takiego: „Bóg nie może się mną posługiwać. Nie jestem wystarczająco dobry do Królestwa. Bóg zawalił i popełnił błąd, stwarzając mnie. On nie ma dla mnie żadnych planów, więc po co mam w ogóle próbować”.
Trudno sobie wyobrazić, jak często spotykam pacjentów, którzy wmawiają sobie takie kłamstwo. Niesie ono ze sobą pewną gratyfikację. Dla wielu jest to racjonalizacja i wygodna wymówka od pełnienia woli Bożej, albo angażowania się w jakąkolwiek aktywność duchową poza, być może, uczestnictwem w niedzielnej mszy świętej, mówiąc sobie: „O, Bóg nie może się mną posługiwać. Nie posiadam szczególnych talentów”.
A oto inne kłamstwo, które powtarzają sobie ludzie: „Gdyby Bóg naprawdę mnie kochał, nie doświadczyłbym tyle bólu i cierpienia. Życie powinno być dla mnie biednego lżejsze”. Czasami występuje bardzo smutna odmiana tego stwierdzenia: „Muszę być naprawdę wielkim grzesznikiem, skoro Bóg mi nie pomaga. Czuję się tak bardzo niegodny i winny; Pan musi być ze mnie naprawdę niezadowolony. Nieważne, jak bardzo się staram, Jemu to nigdy nie wystarcza”.
Tak wielu chrześcijan karmi się tymi fałszywymi opiniami od dzieciństwa. Systemy przekonań, które nie pochodzą od Boga, są kłamstwem. Jeśli zastanawiasz się, czy coś jest prawdą czy kłamstwem, poddaj to pod osąd Słowa. Postaw to w Świetle.
Niektóre kłamstwa rzeczywiście brzmią jak prawda i bardzo często, kiedy zaczynam pracować z wierzącymi w nie osobami, w trakcie kierownictwa duchowego czy psychoterapii mają one trudności z przebiciem się przez tę ścianę, Kiedy próbuję zakwestionować wypaczone przekonanie, zazwyczaj reagują obronnie: „Nie, nie, to prawda”.
Jaka jest prawda na ten temat? I znowu, czy możesz to poddać pod osąd Słowa Bożego? Nie pamiętam, aby Pismo Święte mówiło, że ktoś jest bezwartościowy. W Biblii, w Księdze Izajasza napisane jest, że jesteśmy cenni, wszyscy! Nie wyłączając nikogo. On nas wezwał po imieniu. To niedorzeczne sądzić, że On wezwał wszystkich, tylko nie ciebie! Bóg kocha nas wszystkich bezwarunkowo. Jest naszym Abba. Jeśli twoje sądy nie zgadzają się ze Słowem Bożym, nie są właściwe. Nie są prawdą.
Kiedyś uczyłam pewną studentką, której w młodości mówiono: „Nigdy nie skończysz szkoły średniej”. I zgadnijcie, co się stało? Nie ukończyła średniej szkoły. Spełniła oczekiwania swoich rodziców. Kiedy ją spotkałam, powiedziała mi, że zawsze myślała, że jest głupia. Mówiła sobie: „Nic nie umiem zrobić. Nie skończyłam średniej szkoły. Na pewno nigdy nie pójdę na studia”. Ale kiedy była po trzydziestce, zdała maturę i poszła na studia, a ja byłam jej wykładowczynią na ostatnim roku college’u. Miała średnią 4,0. Powiedziała mi: „Dopiero w wieku 36 czy 37 lat uświadomiłam sobie, że jestem w stanie to zrobić i tak też się stało”.
Uwierzyła w kłamstwo. Przyjęła, że jest głupia. Jej umysł mówił jej, że nie jest w stanie tego zrobić. Uważała, że nie nadaje się do niczego i przez lata wierzyła w to i żyła według tego. Ile osób wmawia sobie, że są za grube, że są za chude, że są zbyt brzydkie, że nie można ich pokochać. Ludzie robią to nieustannie!
Z książki „Filtr przeciwsłoneczny” — dr Carol Razza, str 41 -43. Do kupienia tutaj.
Komentarz